Czas na zemstę - Gra Yomi

-Czyli... miałam racje, ze gnojowi nie ufałam.- skrzywiłam się. -Bardzo ciekawe i pewnie jeszcze wyjdzie na to, ze gnojek nie chce z nimi współpracować, co?- Dopytałam się i pokręciłam głowa. -jutro idziemy na koncert. ciebie też zabieram Rockets mają zrobić tam jakąś większa akcje i będę was wszystkich potrzebować.- Poinformowałam go.

- Skiro raczej jest przeciwnikiem zespołu R - powiedział Mewtwo, patrząc się na kolejne informacje, jakie odszyfrował. - Może to źle, że go tak potraktowałaś? Mógł sporo wiedzieć... - rozmyślał Mewtwo, miarowo poruszając sowim ogonem.
W pewnej chwili zaburczało Ci w brzuchu. No tak, nic nie jadłaś ostatnio...

-Taa... nie lubię gnojka i tyle. A jak chcesz mieć informacje to można go porwać tylko trzeba coś wykombinować z ta Giratiną.- odpowiedziałam. Skrzywiłam się na to burczenie w brzuchu. -Przez tego idiotę zupełnie zapomniałam o śniadaniu i obiedzie. Dobra, idziemy coś zjeść. Przyniosę ci jakiś żarełko jak zwykle.- powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.

Po chwili byłaś w stołówce, zostawiając Mewtwo z pokoju. Twoje stworki chciały dzisiaj jagody i owoce zamiast karmy. Chyba ta im się nieco znudziła. W stołówce było dużo ludzi, w tym Ingo oraz Emmet, którzy zajadali się spagetti.

Poszłam zamówić sobie jakiś zestaw obiadowy i jedzenie na wynos dla Mewtwo. Oraz oczywiście jagody i owoce dla pokemonów. Rozejrzałam się po stołówce. Dzisiaj coś było dużo ludzi. Kiwnęłam tylko bliźniakom na przywitanie i ruszyłam szukać jakiegoś stolika.

Wolne miejsce było tylko przy bliźniakach.
- Cześć - przywitali się z Tobą, już w nieco lepszych nastrojach.
Wkrótce dostałaś swoje zamówienie i pokemony rzuciły się na jagody.

-Cześć.- odpowiedziałam i zaczęłam jeść swoje danie. Zerknęłam zamyślona na swoje pokemony. Już trochę się uspokoiłam po tej niezapowiedzianej wizycie tego gnojka. Co nie zmienia fakty, ze jak go spotkam to nie czeka go miła przyszłość.

- Dlaczego wyglądasz, jakby cię dzisiaj spotkała najbardziej wkurzająca rzecz w życiu? - spytał w pewnej chwili Emmet, wykorzystując nieuwagę Ingo i podkradając mu kulkę z mięsa.
Czarny natomiast coś pisał na swoim tablecie.

-Bo do pokoju wpadł mi jeden gościu, ja obiłam mu mordę i pozbawiłam przez to przytomności, a gnojek jeszcze miał do mnie pretensje.- przedstawiłam okrojona wersje zdarzeń. a to, ze planowałem na nim perfidna zemstę to już inna sprawa. Zerknęłam na swoje pokemony.

- Ahaaa... - powiedział Emmet.
Pokemony miały mordki umorusane w jagodach, co zabawnie wyglądało. Wkrótce skończyliście jeść. Jedynie ingo dokańczał swoje spagetti, bo trochę mu się wydłużyło przez to pisanie na tablecie.

Popatrzyłam na swoje pokemony. -Jak się mocno upaćkacie to będę musiała was wyprać.- Mruknęłam do swoich stworków. W końcu wstałam i zawołałam swoich podopiecznych. -Na razie.- powiedział do braci i ruszyłam odebrać jedzenie dla Mewtwo.

- Do zobaczenia - powiedzieli Ci.
Wkrótce dostałaś jedzenie dla Mewtwo. Jak wróciłaś do pokoju to legenda jak zwykle siedziała przy komputerze i pracowała.

Podałam Mewtwo jedzenie. -masz coś jeszcze?- Spytałam się legendy. -Możesz zobaczyć kiedy dokładnie odbędzie się ten koncert jutro?- poprosiłam Mewtwo i usiadłam na łóżku. Tylko czy bliźniacy wiedzieli o tym co planują Rocketsi? albo czy ten gnojek o tym wiedział?

- Jutro o siedemnastej - powiedział Mewtwo. - Prócz tego na razie nic więcej nie mam - legenda dalej pracowała.
Na temat pozostałych pytań mogłaś tylko snuć domysły. Wszystko się okaże z czasem.

-No dobrze. Bliźniacy nic nie mówili, ze jutro ruszają w drogę to nie powinno być problemu z pójściem na koncert.- Powiedziałam zamyślona. Zerknęłam która jest godzina. -Gorzej jak się czasem na nich natkniemy albo jeszcze gorzej na ta ofermę.- Dodałam zamyślona.

- Lub na wszystkich trzech - powiedział Mewtwo.
Była już prawie 18, więc niedługo trzeba będzie spać. Twoje pokemony zaczęły się swoim zwyczajem bawić.

-Jeszcze lepiej.- Mruknęłam. Wzięłam piżamę z plecaka. -Bliźniaków może jeszcze udałoby się jakoś pozbyć normalnie, ale Skiro to bym załatwiła. Albo złapała i zażądała od zespołu Rockets wymiany na mojego ojca.- Mruknęłam i poszłam się przebrać do łazienki.

Mewtwo już nic się nie odezwał. Po chwili wróciłaś z łazienki odświeżona i przebrana. Jak zauważyłaś, Mewtwo i pozostałe pokemony już spali, jednak udało Ci się jakoś wepchać na łóżko i zasnąć. Obudziłaś się rano, a Lucario się do Ciebie tuliła.

Pogłaskałam Lucario i usiadałam na łóżku. Zerknęłam w stronę okna. Ciekawe jaka jest pogoda. Może akurat na koncercie nie będzie taka zła. Popatrzyłam na zegar i wstałam z łózka Pogłaskałam jeszcze Lucario i poszłam się przebrać do łazienki.

Świeciło słońce i na niebie ani jednej chmurki. Była godzina ósma rano i Twoje pokemony powoli zaczęły się budzić. Jak wróciłaś z łazienki to jeszcze tylko Mewtwo sobie spał, trochę zwinął się w kłębek i owinął ogonem, co zabawnie wyglądało.

Popatrzyłam rozbawiona na Mewtwo. Wyglądał trochę śmiesznie tak owinięty swoim ogonem. Podeszłam do reszty pokemonów i zaczęłam je głaskać. Poczekałam jeszcze aż Mewtwo się obudzi i do tego czasu niańczyłam swoje stworki.

Pokemony były bardzo zadowolone, że się z nimi bawiłaś. Mewtwo w końcu się obudził i usiadł na łóżku, po czym się przeciągnął.
- Cześć - przywitał się z Tobą.

-Cześć.- przywitałam się z Mewtwo. -Idziemy na śniadanie. Przyniosę ci coś do jedzenia, ok?- Poinformowałam go i ruszyłam w stronę wyjścia. Zawołałam resztę stworków, by poszły za mną.

- OK - kiwnął głową Mewtwo.
Po chwili byliście w stołówce i Twoje pokemony tym razem wzięło na ciastka z czekoladą. Bliźniaków tym razem nie zastałaś.

Zamówiłam sobie coś do jedzenia i danie na wynos dla Mewtwo. Gdy pokemony dostały swoje ciastka zaczęłam jeść swoja porcję. Tym razem chyba bliźniaków gdzieś wywiało. Zamyślona rozejrzałam się po stołówce.