Corvis Corax - stalowa ręka

Nie ma co się dziwić. W razie utraty sił zostaje utonąć.
- Widzicie jakiś ląd?
Spytał chłopak spoglądając na horyzont.

- Nie - powiedział Leo, rozglądając się.
Lily przywarła do grzbietu Staraptor wyraźnie źle znosząc tą całą niebieskość wokół. Wkrótce ujrzeliście jednak jakiś czarny punkt... to był wulkan! A wokoło dość sporo lądu.

No to szybko. W sam raz miejsce do lądowania.
- Żeby tylko nie było tam lawy.
wzdrygnął się Corvis przyśpieszając lotu.

- Przynajmniej będzie nam ciepło - zaśmiał się Leo.
Wkrótce wylądowaliście na tej wyspie. Lily z wielką ulgą stanęła na lądzie, chociaż się chwiała. Starly powyskakiwały z torb i skorzystały, żeby pójść do swojej matki.

No i też dobrze. Corvis zaczął się rozglądać dookoła.
- Ta i pewnie kryjówka "złych" będzie w wulkanie jak na filmach.
Zaśmiał się oglądając harce małych starly.

- Nie wiem, rozejrzę się - powiedział Leo.
Po chwili chłopak zniknął, używając swoich mocy ducha. Lily usiadła na piasku i patrzyła się na zachodzące słońce.

Wraca, nie wraca? Corvis zaczął się rozglądać za cymś godnym uwagi.
- Co to za pokemon?
Spytał patrząc na wodę. Ale pewnie od tego czekania już mu się w głowie poprzewracało.

Wkrótce Leo przyleciał.
- Nic tutaj nie ma - pokręcił głową.
Czyli to jednak nie to. Chłopak zaczął oglądać uważnie mapę.

Corvis zaczął się przyglądać górze.
- A są tu jakieś inne wyspy?
Spytał podchodząc do jakiejś skały post-wulkanicznej.

- Właśnie nie - podrapał się po głowie Leo. - Nawet ta nie jest na mapie - dodał. - Chyba skorzystam ze świata Giratiny, by się rozejrzeć - stwierdził.
Lily zasnęła bezpośrednio na piasku, a Starly się wyszalały.

Skoro tak, n to może czas wreszcie na trening.
- No to do dzieła.
Powiedział chłopak wypuszczając wszystkie pokemony.
-Rotom unikaj ciosów roserade. Roserade używaj weather ball, żeby nie skrzywdzić ducha. Castform, Mew będziemy robić wyścig a ty trapinch spróbuj skrócić czas ładowania solarbeam bez używania sunny day.
Po tych komendach chłopak narysował jedną kreskę jako start i drugą daleko jako metę.

Tak więc wkrótce zaczął się trening, a Leo zniknął w przejściu na wodzie. On świetnie opanował już to wychodzenie ze świana normalnego do wymiaru Giratiny... Ty byłęś raz w świecie Dialgii i to przez przypadek. W sumie to ciekawe czy Leo spotkał Giratinę, nie mówił Ci o tym.

Na pewno spotkał Giratinę, Corvis i Lily też ją spotkali, a nawet mają ją przy sobie.
- Dajcie z siebie wszystko, a na pewno się opłaci.
Chłopak zagrzewał do treningu swoich podopiecznych.

Pokemony trenowały wytrwale jak tylko mogły. Wkrótce się zmęczyły. Leo także wrócił.
- Już wiem, gdzie są, jutro przed południem tam dotrzemy - poinformował was.
A raczej tylko Ciebie, Lily nadal spała.

To kiedy ona zasnęła? Mniejsza.
- No i jak wasz trening?
Spytał po chwili Corvis i podszedł do Leo. Dął mu namiętny pocałunek po czym przeszedł do sprawdzania stanu wytrenowanych pokemonów.

Pokemonom przybyło +0,6 do lv. Leo odwzajemnił pocałunek i tylko się wyszczerzył. Nie było jeszcze strasznie późno.
- Hm, może tu połazimy? - zaproponował w pewnej chwili chłopak.

No czemu by nie. Corvis skinął głową na potwierdzenie i chwycił Leo pod ramę.
- Ciekawe czy w ogóle są tu jakieś pokemony.
Powiedział tuląc się do chłopaka.

- Widziałem ślady pokemonów, więc tak - powiedział Leo.
Również Cię do siebie przytulił i pocałował namiętnie. W końcu ruszyliście dalej. Było tu nawet przyjemnie i.. egzotycznie, ciekawe liście,kolorowe kwiaty...

Kolorowe kwiaty ciekawe liście. Może też smaczne owoce? Corvis zaczął się rozglądać za czymś do jedzenia.
- Głodny się robię. Widzisz coś jadalnego?
Spytał niebieskowłosy.

Leo także zaczął się rozglądać. Po chwili złapał Cię za ramię i pokazał... banany! A niedaleko dalej rosły kokosy i kilka innych jadalnych owoców drzew, których nazw nie pamiętałeś.
- Szykuje się niezła wyżerka - stwierdził Leo.

Corvis rzucił okiem na to wszystko po czym spróbował wykonać malusie roar. Może pospadają te owoce i nie będzie trzeba po drzewach łazić.
- A są na tych drzewach ogórki albo... ananasy?
Spytał po chwili chłopak.

- Hah powaliłeś mnie tymi ogórkami - powiedział Leo.
Po chwili przyleciał z dojrzałym ananasem.
- Masz - powiedział i Ci go podał.
On natomiast zabrał się za banany.

Ananas... a to trzeba obrać nie? Chłopak spojrzał na owoc i na swoją pokemonią kończynę.
- No to metal claw.
Powiedział wykonując atak tak jak zawsze.

Po chwili z łatwością obrałeś sobie ananasa i mogłeś się dobrać do jego pysznego, soczystego miąższu. Było pysznie, a Leo po chwili ponabijał pazurami dwa kokosy i wsadził w dziurki słomki. Tak więc macie napoje. Podał Ci jednego takiego kokosa.

No na pewno coś przyjemnego.
- Pobawimy się w detektywów?
Zaproponował Corvis.
- Będziemy szukać pokemonów po śladach.
Powiedział po chwili niebieskowłosy zaciekawiony tutejszą fauną.