Corvis Corax - stalowa ręka

Pokemony potwierdziły to skinieniem łebków. Wkrótce wylądowaliście i zabraliście się za rozkładanie obozu. Pod koniec Leo zabrał się za robienie wam kolacji.
- Nadrobiliśmy to co przesiedzieliśmy w miejscu - zauważył Leo.

No to był wielki plus całej sytuacji.
- To dobrze, jeszcze tylko dzień.
Powiedział Corvis i pogłaskał swoje pokemony. następnie schował je do pokeballi i zerknął do malucha w plecaku.

Starly sobie obecnie spał. Leo schował Staraptor, żeby ta wypoczęła i zabrał się za niańczenie swojego poke-ptaszka. Lily też głaskała swojego. Chyba bardzo im te pierzaste kulki się spodobały... Leo spojrzał na Ciebie, po czym podszedł i pocałował.
- Żebyś nie czuł się zazdrosny - mrugnął.

Corvis również mrugnął.
- A ty nie jesteś zazdrosny?
Spytał odkładając bagaż na ziemię, tak, żeby się nie przewrócił.
- A może jednak?
Spytał a później pocałował Leo namiętnie.

- No może troszkę - powiedział Leo rozbawiony.
Pocałował Cię jeszcze raz i to bardzo namiętnie. Lily weszła do namiotu, na wszelki wypadek zasłaniając twarz byście znowu jej nie pobazgrali.

Biedna dziewczyna.
- Chodźmy też spać.
Powiedział Corvis ciągnąc chłopaka za rękę do namiotu. Jak się nie zgodził to trudno, jeśli jednak tak... niebieskowłosy przytulił się do Leo mając zamiar tak spędzić noc.

Leo poszedł za Tobą do namiotu. Wkrótce leżeliście wtuleni w siebie.
- No to dobranoc - powiedział zadowolony.
Jeszcze pocałował Cię po francusku, po czym zasnęliście. Obudziłeś się rano, jak widać jako pierwszy z gromady.

Corvis wyszedł na zewnątrz i wypuścił wszystkie swoje pokemony, oczywiście jeśli się dało.
- Jak tam? Głodni?
Spytał wyciągając karmę i rozdał ją pokemonom.

Pokemony potwierdziły, że są głodne. Niedaleko była duża kałuża, która starczała Twojej poke-rybie. Stworki zjadły uradowane karmę. Wkrótce z namiotu wyszła Lily. Pierwszy raz to nie ona najdłużej z was śpi.

No to było zaskoczenie niemałe.
To póki jeszcze Leo śpi może sobie zrobimy trening. Albo... jakąś walkę.
Rzekł patrząc jednoznacznie na dziewczynę.

Raczej nie zrobicie walki bo Leo po chwili wyszedł z namiotu.
- Może kiedy indziej - powiedziała Lily.
Wkrótce Twój chłopak zabrał się za zrobienie wam szybkiego śniadania w postaci kanapek z pomidorem, ogórkiem i sałatą plus sól i pieprz.

To z treningu też pewnie nici.
- To dzisiaj powinniśmy być na miejscu.
Powiedział Corvis zajadając się kanapką. Może trochę nie lubił pomidorów, ale nie chciał robić przykrości Leo swoim wybrzydzaniem.
- Smacznego.
Dodał po chwili zdając sobie sprawę, ze powinien już dawno to powiedzieć.

- Smacznego - odpowiedzieli Ci Lily i Leo.
Te pomidory nie były takie złe. Wkrótce zjedliście i Staraptor była pełna energii by nieść dziewczynę.
- No to jadem - powiedział Leo i po chwili już byliście w górze.

Jak już wszystko było spakowane Corvis obejrzał swojego ptaszka <starly zboczeńcu> i jeśli wszystko grało wzbił się w powietrze.
- A jak tam twoje robaki?
Zagadał do dziewczyny niebieskowłosy.

<A już miałam nadzieję>

- Dobrze, już zdecydowałam, że Venonata na pewno nie ewoluuję - powiedziała dziewczyna. - Jak się go nauczy to będzie świetny do pokazów - dodała.
Wkrótce lecieliście nad oceanem.

Chłopak zamyślił się nieźle.
- A niby jak chcesz to zrobić?
Spytał wyraźnie zaciekawiony.
- Jak wejdzie na odpowiedni poziom to i tak ewoluuje.

- Jest taki kamień, co zatrzymuje ewolucję - powiedziała Lily. - Akurat mam kasy odpowiednio na niego - dodała.
Leo z nudów robił sobie fikołki w powietrzu. W pewnej chwili przelecieliście obok gromady Wingulli.

Wingulle? A może by z jakimś powalczyć... Już za późno.
- Z tego co wiem to to nie są tanie rzeczy.
Zauważył Corvis godząc się z ucieczką poke-mew.

- No tak, ale zwykle nie mam potrzeby kupować czegoś szczególnie drogiego to z kieszonkowego mi się zbiera - powiedziała Lily.
Jednak tak za późno nie jest. Nadlatywała kolejna gromada!

Chłopak szybko wypuścił roserade i trzymając ją w dłoniach zaczął wydawać komendy.
- Zacznij od magic leaf, na pewno jakiegoś trafisz a później przejdź do ostrzału poison sting. Wybierz tylko jeden cel.
Oby nie była zbyt ciężka...

Jakoś dawałeś radę. Roserade uderzyła niemalże zszokowaną poke-mewę atakiem.
- Nie możesz sam? - powiedział w pewnej chwili Leo i uderzył z całej siły tego ptaka, a jak on spadał to go złapał i Ci przyniósł.
Ty natomiast szybko zaczynałeś się męczyć od niesienia Roserade.

+ 0,2 do lv.

Corvis schował pokemona do kuli i spojrzał obrażony na Leo.
- Nie mój pokemon go pokonał więc go nie łapię.
Foch for ewer z przytupem i już.

- Raczej nie masz się o co obrażać, sam chyba zauważyłeś, że szybko się męczyłeś - tutaj miał rację. - Jakbyś tak na całą walkę ją zostawił to być spadł do wody - bąknął.
Stuknął ballem Wingulla, bo ten zaczynał już odzyskiwać przytomność i mewa się złapała.

Corvis spojrzał na niego.
- Miałbym trening i przy okazji nie jest wcale taka ciężka.
Powiedział chłopak lecąc dalej.

Leo pokręcił głową i coś mruknął. Zaczął znowu urozmaicać swój lot, a Lily się nie odzywała tylko leciała, trzymając się grzbietu Staraptor. Obejrzała się lekko przestraszona. Wokół nic ino woda. Chyba lekko się bała tą sytuacją.