A idź ty mutancie - Klaudia

No bez przesady... z resztą kto wie... pokemon został pociągnięty choć ze smutkiem zostawiał krzaki.
- Heh, z takim zapałem pewnie tak.
Stwierdził William.

Spojrzałam na Darkrai.
- Oki, to może pod wieczór czegoś poszukamy dłuższy czas? - spytałam się go.
W sumie skoro Darkrai tak lubi sobie przeszukiwać te krzaki... Szłam tak z tą gromadą dalej. jedną ręką trzymałam Williama, a drugą Darkrai i tak szłam rozbawiona.

Pokemon się ucieszył. Widocznie lubił bawić siew poszukiwacza skarbów.
- Nie jest taki zły. Chyba się przyzwyczaił.
Stwierdził w końcu William. W tym czasie Arceus albo o czymś myślał albo przysnął.

- Nom - stwierdziłam zadowolona.
Zerknęlam na Arceusa. Byleby nie wyrżnął w jakieś drzewo czy coś.. No i byłam zadowolona, że znalazłam coś, co Darkrai lubi. Czyli lubi poszukiwać różne rzeczy...

W końcu miałaś na niego haka, jak to mówią. W końcu dotarliście nad małe jeziorko.
- Fajne miejsce na nocleg.
Rzekł arceus gdy nieumyślnie zamoczył się w zimnej wodzie.

Hah zimna woda, pewnie nieźle musiał się wzdrygnąć przy tym. Tak więc najpierw zrobiłam nam coś do jedzenia i miałam nadzieję, że będzie jadalne. Po tym zwróciłam się do Darkrai.
- No to oki, chodźmy na małe poszukiwania - powiedziałam do pokemona i poszłam z nim w krzaki.

Pokemon poszedł z tobą. A właściwie poleciał a po chwili zaczął lewitować w koronach drzew.
- Tylko szybko wróćcie.
Zawołał za wami jeszcze William. W sumie nie chciał wam przeszkadzać, taka integracja.

- Oki - powiedziałam do chłopaka.
Tak więc zabrałam się w tych krzakach za poszukiwanie ciekawych rzeczy i zerkałam czy Darkrai znalazł coś ciekawego.

W końcu darkrai znalazł jabłko, stary latawiec i puste gniazdo. Coś wam nie szły te poszukiwania.
- krai...
Zasmucił się pokemon, że nic nie znalazł gdy nagle zauważył coś w krzakach. Wyciągnął z nich... Venonata i oberwał od niego z tackle.

Zaśmiałam się.
- Od każdego tak z wejścia obrywasz? - spytałam rozbawiona pokemona.
Podeszłam do stworków i podrzuciłam Venonatowi nieco karmy.

Venonat zaczął jeść a darkrai powoli rozmasowywał obolały pysk. Po chwili się ogarnął i kiwnął głową, że tak. W tym czasie mały pokemon zaczął się złościć, że już koniec jedzenia.

Spojrzałam na Venonata i dałam mu znowu trochę karmy. Po chwili wyjęłam z torby Potion i użyłam go trochę, żeby Darkrai już nie bolało tak bardzo.
- Oki, może już wracamy? - spytałam swojego mrocznego pokemona.

Darkrai się zgodził. W sumie chyba nawet się trochę przekonał i pogodził się ze śmiercią dawnej pani. Wkrótce byliście gotowi do dalszej drogi.

Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam Darkrai za łapę. Ruszyłam z pokemonem w kierunku Arceusa i Williama.
- Jak tam u was? - spytałam się.
Siadłam na trawie i się rozejrzałam.

jak widać przez cały czas gdy ty łaziłaś po lesie reszta objadała się jagodami. I nic nie zostało...
- Ym... dobrze się mam.
Rzekli oboje w jednej chwili.

- No widzę - powiedziałam.
I dla mnie nic nie zostawili... Przeciągnęłam się i rozejrzałam się po okolicy. W koncu weszłam do namiotu i schowałam Darkrai do balla, chyba że bardzo chciał zostać na zewnątrz.

Nie chciał. widocznie był niezwykle senny. W końcu William i Arceus także się wgramolili do namiotu. Chłopak położył się obok ciebie.
- Nie uratowałem żadnej, ale możesz sprawdzić jak smakowały.
Powiedział i dał ci jagodowego całusa.

Zachichotałam i także pocałowałam chłopaka.
- No wyjątkowo dobre były - powiedziałam rozbawiona.
Wtuliłam się w Williama i próbowałam zasnąć. Bardzo mi się to wszystko podobało.

W końcu usnęłaś inni z resztą też. Było całkiem przyjemnie, w końcu spałaś tuż obok Williama, który tulił cię do siebie jak jakiegoś misia. Ocknęłaś się, był już ranek a wszyscy inni już wstali. William nawet zrobił prowizoryczne śniadanie.

Bardzo dobrze mi się spało...
- Cześć - przywitałam się ze wszystkimi w rana i wypuściłam Darkrai z balla. - O fajnie, śniadanie - powiedziałam i po chwili zabrałam się za jedzenie.

Wszyscy jedliście. Może i nie było najlepsze tak jak tamten królik czy najładniejsze, jak dania w zamku pani matki. Na pewno lepsze niż kanapki, bo ciepłe. Były to proste warzywa z ryżem bo i mięsa przenieść w takich warunkach się nie da.
- Cześć.
Powiedział William a Darkrai gdzieś jakoś zniknął ci z oczu. Natomiast Arceus siedział sobie w cieniu drzewa.

Jadłam śniadanie i jak skończyłam to się rozejrzałam wokoło. Wypuściłam swoje pokemony i dałam im trochę karmy. Chyba wypadałoby urządzić jakiś trening... Zamyśliłam się. W sumie jak Gligar i Clampearl zdobędą teraz poziomy to mi ewoluują. Więc rybę i swoją małż włożyłam do wody. Mieli sobie nawzajem podrzucać kamyki z dna i je atakować. To będzie tak na celność. Ponycie i Blitzle urządziłam wyścig. Natu i Gligarowi poleciłam, żeby latali między drzewami i w szybkim robie ścinali swoimi atakami małe gałązki. Deino i Venipede także będą się ścigać, ale między sobą, bo z ponytą i blitzle by nie mieli szans. Rozejrzałam się za Darkrai. Chciałabym się od niego nauczyć Blizzard i przy tym on też by potrenował.

Wodne pokemony zaczęły trening... i nie da się zaprzeczyć, że magikarpiowi szło gorzej, następnie wystartowały trzy wyścigi, Venipede i Deino raczej się gonili wzajemnie z rozkosznymi minkami, zabawne. A reszta popędziła i tyle ich widzieliście. Darkraia w końcu zobaczyłaś jak wchodził w cień drzewa a później wyszedł w innym miejscu.

Rozglądam się wokoło. No tak.... Po chwili podeszłam do Darkrai.
- Cześć, nauczysz mnie Blizzard? - zwróciłam się z prośbą do swojego mrocznego stwora.
Byłam ciekawa czy się zgodzi.

Pokemon zrobił duże oczy... chyba nie uważał się za jakiegoś nauczyciela czy coś w tym stylu. W sumie się zgodził, co mu tam. Po chwili wróciła ponyta i jej rywal, ci to szybko biegali.