Pogoń Azyla za ojcem.

Po ciężkich latach i miesiącach zdobyłeś pięć pokemonów. Idąc tropem gangu G sam wyglądałeś jak gang ponieważ twoje pokemony szły za tobą jak poważna obstawa. Nagle Chimchar wszedł ci na ramie i pokazywał na wiejską chatkę, która była otoczona sporą ilością zboża. Poochyena zaczął szczekać bez opamiętania, chyba coś było na rzeczy.

-Coś mi się zdaje że trafiłem na nowy trop. - powiedziałem na głos, widząc chatkę otoczoną zbożem, wyglądającą jakby jej właściciel chciał ją ukryć.
-Chodźmy. - skierowałem się do swoich pokemonów i ruszyłem powoli i po cichu w stronę chaty, wymijając jęczmień.
-Chimchar, Charmander, jak ukryjemy się za ścianą, pod oknem, to podpalicie te zboża. Zobaczymy czy przeczucie mnie nie zawiedzie. - powiedziałem i czekałem aż ktoś wyskoczy z chałupy schowany za ścianą, lecz w miejscu gdzie mogłem obserwować wyjście bez szansy wykrycia.

Wszystko szło elegancko ale przed pod paleniem wyszedł staruszek z fajką który cię zauważył mówiąc .... Cześć chłopcze, czego u mnie szukasz ?Pokemony nie wiedziały co mają robić a w szczególności te ogniste. Po chwili wybiegła starsza pani krzycząc ... Mamy gościa, w końcu się doczekałam. Zapraszam do środka na herbatę.

Było mi strasznie głupio gdy zauważyłem starszych ludzi, jednak po chwili pomyślałem że i tak nie mogę tracić czujności. Postanowiłem złapać haczyk i wszedłem do środka na herbatę, lecz pierw pochowałem swoje pokemony oprócz Chimchara i Charmandera.
-Nazywam się Azyl i szukam kolegi. Podobno miał być gdzieś w tych rejonach. - skłamałem.
-Przepraszam za najście, ja się będę powoli zbierał ...

Gdy miałaś już wychodzić to zauważyłeś, że coś jest nie tak z kominkiem, ogień wydawał się sztuczny. Staruszka wciskała ci co chwilę jakieś ciastka lub inne smakołyki. Staruszek stanął przed tobą mówiąc .... Proszę tam nie podchodzić, można się poparzyć. Zrobiłeś po tych słowach dwa kroki w tył a Chimchar podbiegł do ognia.

-...C...co jest ? - pomyślałem patrząc na ogień. Rozpoznałem od razu że coś z nim jest nie tak, gdyż otoczony na co dzień ognistymi pokemonami, i inspirowany nimi od dzieciństwa miałem co nie co o nich w mózgu.
-Przepraszam ale nie mogę zostać dłużej ... - próbowałem się stamtąd wyrwać bo miałem jakieś złe przeczucia.
-Chimchar nie podchodź tam !

Nagle ognista małpka zniknęła pod podłogą. Staruszek złapał cię za rękę, mówiłem, żebyś nie podchodził. Przerażona kobieta zaczęła się tłumaczyć. Stasiek chyba możemy mu pomóc, nie wygląda mi na złego chłopaka.Charmander podszedł i zaczął drapać podłogę by jakoś się dostać do kolegi.

-Ej, puść mnie ! - krzyknąłem na dziadka i wyrwałem mu się z uścisku.
-Gdzie Chimchar do cholery ! Mów ! - zdenerwowałem się, i zacząłem się narzucać po czym wypuściłem Latiosa.
-Latios spróbuj użyć psychicznych mocy aby zlokalizować Chimchara. Dowiedz się chociaż czy nic mu nie jest. - rzekłem do swojego pokemona.

Pokemon był w jakieś tajnej bazie w pojemniku ze zdobyczami. Staruszek pod naciskami kobiety zaczął mówić.
- Widzisz, pewni bandyci złożyli mi propozycję nie do odrzucenia. Każdy podróżny pada tu ofiarą a w szczególności ich pokemonów. Staruszek podszedł do kominka i otworzył tajemne przejście do bazy przestępców. Tam znajdziesz swojego pokemona ale dalej już ci nie mogę pomóc.

-Masz szczęście. - powiedziałem z zgrozą patrząc się w jego oczy i pobiegłem uratować swojego Chimchara.
-Co za gość ... Chciał mi ukraść pokemona ... Nie wierzę. A co do tych bandytów ... Nawet nie chcę o nich myśleć. - powiedziałem patrząc się na Latiosa i lewitowałem na jego grzbiecie w stronę mojego Chimchara.

Coś wam nie wyszło lewitowanie razem. Legenda była za duża by się zmieścić w korytarzu Idziesz powoli po schodach w dół a przy nodze idzie wściekły Charmander, który wyglądał naprawdę wściekle. Docierasz do końca korytarza a tam setki uwięzionych trenerów i pokemonów. Zauważasz też kilku bandytów z napisem na plecach ,, Gang G "

Próbowałem przywołać Latiosa lecz nie wyszło mi w wąskim tunelu więc maszerowałem z Charmanderem u boku, od którego aż kapało wściekłością. Nagle zauważyłem koniec tunelu i ... Team G ! Mnóstwo pokemonów ! Mnóstwo trenerów !
-Co sie dzieje !!! Ej wy ! - krzyknąłem na paru gości z napisem G na plecach.
-Co się tu wyrabia ! Uwolnijcie ich wszystkich a przede wszystkim mojego ojca i Chimchara ! - wydarłem się na nich czując jak przepełnia mnie nienawiść. Wypuściłem wszystkie swoje pokemony i przyglądałem się ludziom których tak nienawidziłem.

Oni wcale nie mieli zamiaru nikogo wypuścić i sami wypuścili swoje pokemony. Lider wyszedł z szeregu mówiąc .... Czego tu mały szukasz ? Nikt cię tu nie zapraszał. Nagle wyłonił się Scyther, który zaatakował Phanpy Quick Atack. Phanpy był bardzo zaskoczony ataku przeciwnika.

Scyther - 100
Phanpy-93%

-O ty śmieciu ! Atakujesz bez słowa !? Phanpy pokaż na co cię stać ! - zwróciłem się do swojego pokemona i spojrzałem się na ich szefa. Więc muszę go pokonać a później przepytać ... Dam z siebie wszystko !!!
-Phanpy rozpędź się i uderzaj z całej siły swoim cielskiem używając przy tym Take Down. Zabierze ci to trochę HP ale nie przejmuj się, tylko wal od razu Flail. Gdy Scyther będzie cię próbował atakować. To szybki unik za pomocą Odor Sleuth i użyj parę razy Defense Curl po czym kilkakrotnie Flail wprost w głowę Scythera ! - powiedziałem, po czym patrząc na pomieszczenie które było większe niż ten tunel, wypuściłem Latiosa, wszedłem na jego grzbiet wraz z swoimi pokemonami oprócz Phanpy'ego, i uniosłem się pod sufit podając komendy poke słoniowi.
-Phanpy! Gdy trener Scythera będzie chciał mu wydać jakieś komendy to uderzaj Earthquake aby trafić wprost w Team G, i wtedy Scyther nie bedzie wiedział co robić to wykorzystaj to uderzaj pare razy Take Down a później kilkakrotnie Tackle ! Wierzę w ciebie ! - krzyknąłem z powietrza.

Scyther oberwał Take Down ale sam zastosował Focus Energy a potem zaczął szaleć po pomieszczeniu z atakiem Quick Atack, słoń oberwał kilka krotnie od roślinnego pokemona. Scyther przystopował na chwilę a Elephant zaczął stosować Defense Curl a potem posłał Flail w przeciwnika. Scyther już był w połowie wysłuchiwania trenera który nagle został rozproszony Earthquake. Roślinny pokemon zastosował Quick Atack.


Scyther-67%
Phanpy-69%

-Teraz dopóki mają problem z dogadywaniem się, uderzaj z całej siły Take Down ponownie a potem parę razy Defense Curl i zacznij kontrataki przy użyciu Tackle. Unikaj sprawnie jego ataków i nie daj się zaskoczyć, Gdy zacznie atakując Quick attack, ty zrób gradobicie Flail'a i z całych sił Take Down !

Scyther oberwał bardzo mocno z Take Down a potem jeszcze słoń zastosował raz jeszcze Defense Curl. Scyther użył Focus Energy a potem Leer na twoim pokemonie a po chwili przystąpił do ataku, znów rozpędzony atakował Quick Atack, w pewnym momencie roślinny pokemon dostał silne Tackle, po czym dostał Flail i Take Down.

Scyther-39%
Phanpy-41%

-Nie poddawaj się ! Jesteś od niego silniejszy ! Biegnij wprost na niego z szarżą w postaci Take Down a gdy zrobi unik to odbij się od tej klatki z uwięzionymi pokemonami by nabrać prędkości, i z całej siły wal Flail'em. Potem uniki w boki i zbieranie siły po czym Take Down i tak w kółko. Odpowiadaj Take Downami oraz Tackle gdy cię muśnie.

Phanpy obiegł z szarża na przeciwnika, który zrobił unik i walnął go w plecy Quick Atack ale dzięki temu twój pokemon rozbił kłódkę a z klatki wyszły następujące pokemony :
Loudred, Absol i Cranidos. Zrobiło się przyjemnie bo trzy wielkie pokemony stanęły po twojej stronie a wrogi Scyther schował się do pokeballa. Lider grupy chciał uciec ale Absol zabiegł mu drogę i powalił na ziemie a resztę ekipy powalono i zamknięto w klatce.



Phanpy- 0,4 exp

Wylądowałem na ziemię i w mig powiedziałem swoim pokemonom aby uwolnili resztę przetrzymywanych a sam podszedłem do wrogów.
-Ty jesteś szefem ? 9 lat temu porwaliście mojego ojca i mam nadzieję że nic mu nie jest bo inaczej moja Poochyena pocharata ci całą twarz. Mów gdzie on jest! - powiedziałem wrogo do lidera grupy i czekałem na jego odpowiedź.

Był liderem ale nic nie widział o twoim ojcu i nie potrafił sięgnąć pamięcią aż tak w tył. Słuchaj młody jestem szefem tej bazy a nie szefem całej głównej bazy. Dostaje rozkazy i tylko je wykonuje. Nagle mały Chimchar się do ciebie przytulił i walnął lidera grupy ,, G" Scratch. Wszystkie pokemony były już wolne i ich trenerzy.

-W takim razie powiedz mi kto może coś wiedzieć i gdzie jest wasza główna baza. - powiedziałem i pomyślałem przez chwilę. Wiedziałem że będzie trudno. Nie miałem zamiaru na razie napadać na główną bazę Teamu G, gdyż jestem za słaby. Ale kiedyś ... dobrze wiedzieć.
-Powiedz mi człowieku cokolwiek co mi pomoże. Muszę uratować swojego ojca. Czuję że żyje. Sukinsyny zabiliście mi matkę, ale nie odbierzecie mi już nikogo więcej. - powiedziałem ze złością i kopnąłem go w twarz.

- Baza jest w górach a dokładnie nie wiem, gdzie. Podchodzi do ciebie uwolniony trener łapiąc za ramie ...
Dzięki za uwolnienie mnie i innych, mam u ciebie dług. Jeśli ci będzie potrzebna pomoc to dzwoń masz tu numer tel.Podeszło do ciebie tak koło 20 a może 30 trenerów. Masz już mała armię ale chyba to za mało na główną bazę. Wezwaliście policję która zamknęła tajną bazę i ci podziękowała.

Pogadałem trochę z trenerami i wymieniłem się numerami. Wyszedłem zadowolony z pomieszczenia przez tunel, i nic nie mówiąc do dziadka i babki wyszedłem z chałupy.
-Dobra przyjaciele ! - zwróciłem się do swoich pokemonów.
-Czas stać się lepszym ! Ruszamy na poszukiwanie pokemonów. Nie myślcie że i trening was ominie. - rzekłem po chwili wędrówki i ruszyłem w stronę najbliższego miasta a po drodze rozglądam się za dzikimi stworkami.

Do miasta miałeś dobre trzy dni drogi. Idąc powoli w kierunku miasta rozglądasz się za dzikimi pokemonami. Chimchar wszedł ci na ramię i się przytulił do twojej głowy a Charmander nie spuszczał wzroku z małpki, chyba czuł się odpowiedzialny za nią. Latios latał jak szalony i się cieszył dobrą zabawą. Po kilku minutach wchodzisz do lasu.