Pogoń Azyla za ojcem.

Jon usiadł na tarasie i tak sobie zasnął na słoneczku. Pokemony się bawiły a Phanpy spała u boku Taurosa. Nie masz nic do roboty, nagle ci przychodzi pomysł by samemu sobie potrenować by zwiększyć swoją wydolność fizyczną.

Powiedziałem do Charmeleona aby użył Rock slide a ja bede przenosił te kamienie z miejsca na miejsce.
-Przydałby mi się trening. Jestem zbyt chudy. - powiedziałem do swojego ognistego smoka. Po jakimś czasie gdy się zmęczyłem to wypiłem sok i powiedziałem:
-Idę złapać jakiegoś pokemona. Już z miesiąc nikogo nie złapałem. Latios poczeka. Idę. - poszedłem w las tam gdzie Latios został zraniony.

Idziesz przed siebie i nie wziąłeś ani jednego pokemona. Jon zaskoczony tym ruchem bo sobie pomyślał, że na smycz go złapiesz albo ręcznie Słońce było bardzo wysoko a ty nic nie widziałeś za bardzo, znalazłeś się w końcu przy miejscu zranienia Latiosa. Coś nagle ci przemknęło przed nosem, było szybkie i bardzo skoczne.

-Wtf, jak to nie wziąłem pokemona żadnego. - zmartwiony oglądałem się w około, i gdy już miałem zawracać zauważyłem że coś przemknęło mi przed oczami. Wyciągnąłem szybko pokedex i skanowałem wszystko wokół siebie aby wychwycić to co przed chwilą się pokazało.

Sorry że dopiero teraz ale w weekendy nie pracuje jako MG.
____________________________________________________
Kręciłeś się wokół ale pokedex nie wykrył żadnego pokemona więc go znów schowałeś, wtedy znów coś śmignęło ci przed oczami tym razem zauważyłeś kierunek w którym zmierzał nieznany ci obiekt. Nieznana ci rzecz zniknęła w jaskini, którą mogłeś dostrzec z miejsca w którym stałeś.

-Dobra Jon, dzięki za pomoc w poskładaniu Latiosa ale ja już muszę zmykać. Narazie. - odebrałem swoje pokemony od Jona i machając ręką pobiegłem w stronę jaskini.
-Wychodź Charmeleon. Rozświetlisz mi drogę. - powiedziałem stojąc przed wejściem do ciemnej jaskini. Mimo wszystko wszedłem tam i trzymając się obok swojego pokemona, ruszyłem w ciemno z pokedexem w ręce gotów zeskanować jakikolwiek ruch.