Pogoń Azyla za ojcem.

-Farma ... pewnie żyją tu jakieś Miltanki. - powiedziałem, myśląc przez chwilę gdy nagle usłyszałem głos, kierujący w moją stronę.
-Szukam pokemonów i trenerów do walki jeżeli chcesz wiedzieć. - powiedziałem automatycznie odwracając się w kierunku dobiegającego mnie głosu.

To dobrze, że kłopotów nie szukasz bo byś mógł źle skończyć. Jeśli chcesz to zapraszam do środka na jakiś trunek. Zauważasz, że staruszek ma bardzo dużo Taurosów i Miltanków. Latias nawet się zaprzyjaźnił z jednym mlecznym pokemonem, ganiały się jak w zabawie w berka. Shinx podszedł sobie do Taurosa i mało co nie skończył na jego rogu. Taurosy są rozdrażnione więc, nie dopuszczaj pokemonów do nich mały.

-Nie mów do mnie mały. Nie lubię cię więc nie wejdę do środka. - powiedziałem rozdrażniony tym całym staruszkiem, i w głębi czując że nie jest on dla mnie kompanem do picia.
-Jak chcesz możemy zawalczyć. Moje pokemony chętnie wystąpią przeciwko tobie, Taurosowi i Miltankowi. - rzekłem do starca.

Spokojnie chłopcze. Przez twoją nerwowość pewnie nie raz jeszcze przegrasz a co do walki ze mną to nie jesteś wystarczająco mocny. Shinx przekradł się przez ogrodzenie to Miltanków a chwile później pił mleko z dymion. Mały Shinx zasnął przy krówce która go nakarmiła.

-Ehhh ... Chyba muszę poczekać aż Shinx stamtąd wyjdzie ... Dobra wchodzę w to. - wszedłem ze staruszkiem do domu by się napić.
-Dwa kielony i styka, śpieszę się. - powiedziałem do starca.

Starzec się ucieszył, że ma w końcu z kim się napić. Widzisz mały nie mam z kim za bardzo się napić, mam tylko tą farmę, moja żona umarłą dawno temu. Staruszek rozumiał, że nie możesz zostać dłużej i cię dłużej nie zatrzymywał. Ruszyłeś dalej i wziąłeś Shinxa od Miltanka.

Słuchając tak dziadka, trochę było mi go szkoda a mi nic się nie stanie, jeśli mu potowarzyszę.
-Dobra, skuszę się na więcej ale pamiętaj że mam twardą banie. - powiedziałem z uśmiechem i poszedłem w melanż.

Pijecie sobie dalej a staruszek nawet nie wyglądał by coś wypił. Wódka wam się skończyła a staruszek wymamrotał ... Przyda mi się pomoc na farmie, jakoś bym ci się odwdzięczył za pomocną dłoń ?Shinx wrócił do Miltanka by się napoić mleka a Latias ganiał się z Taurosem, coś w stylu berka.

-Ok nie ma sprawy. - powiedziałem już lekko wcięty.
-Nie trzeba. Będzie to odpłata za trunek. - odpowiedziałem już nie czując absolutnie żadnych urazów do dziadka.

Wyprowadź Miltanki na zachodnią część pastwisk a Taurosy na Wschodnia tylko nie dopuści by się zmieszały bo będzie to dopiero kłopot. Dziadek pokazuje ci kilka sposobów by uspokoić Taurosy jak i Miltanki. Staruszek wyszedł na zewnątrz i pilnie będzie obserwował.

-Monferno, Latios, Charmander, Poochyena, Phanpy, Psyduck, i nawet ty Shinx. Pomóżcie mi wszyscy. Podzielimy się na grupy po czterech. Latios z Poochyeną, Charmanderem i Shinxem wezmą się za Miltanki a ja z resztą rozprawimy się z Taurosami. - powiedziałem przełykając ślinę i zacząłem prowadzić Taurosy na wschodnią strefę, patrząc jak idzie przy okazji grupie drugiej dowodzącej przez Latiosa.

Miltanki był spokojnie tylko trochę Taurosy się miotały. Wszystko szło niby dobrze bo Krowy były na swoim miejscu a Taurosy na swoim ale nagle i nie wiadomo z kont nadszedł pożar. Całe twoje stado zaczęło uciekać a ty nie wiedziałeś jak temu zaradzić ale nagle staruszek zagwizdał w gwizdek a Miltanki zaczęły gasić pożar mlekiem, zostało ci tylko złapanie 40 Taurosów.

-Kurczę, to stało się tak szybko ... Psyduck ! Biegnij pomóc Miltankom. Twoje Water Gun się tam przyda. - powiedziałem, i pobiegłem wraz z innymi by zebrać w kupę stado Taurosów heh.
-Latios leć i dogoń stado byków, po czym zablokuj im drogę używając Ice Beam, zamrażając terytorium na przeciwko nich. - reszcie rozkazałem by otoczyć wszystkie Taurosy.
-Charmander użyj Smoke screen dookoła Taurosów, zostawiając tylko wolną przestrzeń prowadzącą do zagrody.

Latios mało co nie został staranowany przez Stado a reszta pokemonów pilnowała boków by się nie rozproszyły na boki. Zaprowadziliście Taurosy na pastwisko gdy już było bezpiecznie i ogień opanowany. Brawo młody, miałem wątpliwości.

-Uff ... Ledwo się udało. Ciężką robotę sobie pan znalazł. - powiedziałem zdyszany, lecz dumny po dobrze wykonanej robocie.
-Odpłaciłem się, czyli mogę już ruszać w dalszą drogę. Ale pierw zrobimy trening. - powiedziałem i zebrałem swoje pokemony w grupkę po czym powiedziałem by zaczęli walczyć między sobą.
-Taurosy to była rozgrzewka. Dajecie teraz walkę.

Pokemony nie chętnie walczyły między sobą i spojrzały na dziadka by je uratował od tego. Taurosy zaczęły się niepokoić czymś a MIltanki strasznie muczały. Staruszek idąc do domu by się schować zaczął mówić ... Zaraz tu będą, lepiej już idź na północ mały.

-Dobra idziemy. - powiedziałem i pożegnałem się z dziadkiem nawet nie pytając o co chodzi. Poprostu miałem dość kłopotów. Ruszyłem w stronę lasu aby przeprowadzić jakiś trening dla moich pokemonów i przy okazji powiększyć skład.

Odchodzicie na północ. Idziecie i nic nie spotykacie, jest tu ogromne pastwisko. Poochyena pobiegła przed ekipę i ganiała ogon a Latias szybował sobie w powietrzu. Shinx z jedyną damą w zespole bawił się w berka a ognista małpką weszła ci na ramie. Zaczyna się powoli ściemniać a pokemonów nie widać.

Idę wciąż dalej i rozglądam się bardzo uważnie.
-Duże te pastwisko. Ten dziadek pewnie ma dużo do roboty. - rzekłem i śmiejąc się z moich pokemonów, które dawały mi dużo radości w podróży, ruszyłem naprzód szukając przygód.

Idziesz dalej a Poochyena zaczęła szczekać i nagle Latios znów był unieruchomiony przez tajemniczą moc a potem został rzucony w las który był nieopodal pastwisk, drzewa zostały solidnie połamane a Latios się nie ruszał. Ognista małpka szybko ruszyła w stronę kolegi a Poochyena w inna w ogóle stronę ruszyła szczekając.

-Latios !!! Musi to być coś silnego że tak łatwo rzuciło Latiosem. - powiedziałem przestraszony rozglądając się w około, wyciągając pokedex i skanując przestrzeń by wychwycić wroga, jeżeli był on pokemonem.
-Miejcie się na baczności. - rzekłem do reszty pokemonów.
-Monferno, biegnij pomóc Latiosowi.

Latios miał bardzo ranne skrzydło ponieważ kawałek drzewa wbił się na wylot w jego lewe skrzydełko. Do miasta było jeszcze sporo drogi a najbliżej był dziadek. Poochyena gdzieś pobiegła i więcej jej nie widziałeś. Latias cierpiał a Monferno chciał przypalić ranę ale najpierw było trzeba usunąć kawałek drewna i jego resztki. Przydało by się dobre znieczulenie.

Schowałem Latiosa do pokeballa, mówiąc że zrobię co w mojej mocy aby jak najszybciej go uzdrowić, i pobiegłem do domu staruszka.
-Victini powinien załatwić sprawę. Nie martw się Latios ... - powiedziałem na głos choć mój pokemon siedzi w pokeballu.
-Znowu uciekł ! Charmander, Phanpy, Psyduck i Shinx biegnijcie za Poochyeną, i sprowadźcie go z powrotem do domu starca. Ja z Monferno zajmiemy się Latiosem. Szybko !

Wymienione pokemony poleciały po kolegę z drużyny a ty ruszyłeś z małpa do starca. Starzec wybiegł widząc ciebie ... Co się stało ? Staruszek zauważył, że jesteś bardzo zdenerwowany i poszedłeś do domu, starzec wyjął jakiś zestaw mówiąc Mogę to usunąć ale będzie znieczulenie alkoholem a po zabiegu pojedziemy do pokecenter, jest ono z byt daleko nawet samochodem.

-Dobrze. Dziękuje. - powiedziałem poddenerwowany, i obserwowałem jak przebiega ''operacja''.
-Mam nadzieję że wszystko się dobrze skończy. - pomyślałem o Latiosie i Poochyen'ie, po czym modliłem się by się odnalazła, i żeby reszta nie wpadła w kłopoty.