Corvis Corax - stalowa ręka

No to spoko... Corvis podszedł do nich bez najmniejszej krępacji po czym rzekł.
- Dzisiaj ruszamy na te lodowe wyspy. Radzę się przyszykować.
Rzekł i poszedł złożyć zamówienie na "coś fajnego".

Po chwili dostaliście pyszne placki po węgiersku. Wkrótce Ty i Leo zaczęliście się zajadać swoimi potrawami. W pewnej chwili Lily do was podeszła.
- Cóż, my raczej nie pójdziemy w tak zimne miejsca.. - powiedziała dziewczyna. - Pewnie będziemy w następnym mieście - poinformowała was.

No to fajnie, choć to niezbyt korzystne rozwiązanie.
- Ale jak porwie was Team O, albo co gorsza oni się okażą do niego należeć to już nie będzie moja wina.
Powiedział Corvis jak najbardziej poważnie. Właściwie co to są placki po Węgiersku?

(dwa placki ziemniaczane, pomiędzy nimi sos z mięsem, na nich śmietana i pieczarki i do tego zestaw czterech sałatek)

Wkrótce uporaliście się ze swoim daniem. Lily westchnęła.
- Rety, oni przecież są ok - zamachała rękoma.
Chłopaki się zmartwili, że im nie ufacie.

Zdziwieni? W sumie to zaufanie gdy poluje na ciebie organizacja przestępcza jest bardzo drogie.
- Niech wam będzie.
Rzekł w końcu niebieskowłosy po czym wstał od stołu.
- Do zobaczenia w następnym mieście.
Dodał jeszcze.

- Papa - pomachała wam Lily i poszła ze swoim z pokecenter.
Po chwili Karla też wyszła. Dziewczyny wyglądały na ucieszone, a ich chłopacy na bardzo uczynnych partnerów.

Może... albo i nie... Corvis zabrał ze stołówki jeszcze prowiant, który wytrzyma więcej niż godzinę w upale i zaczął szykować się do drogi.
- Gotowy?
Spytał w końcu swojego chłopaka i dał mu buziaka.

- Gotowy - potwierdził Leo i także dał Ci buziaka.
Wkrótce wyszliście z pokecenter. Dzień zapowiadał się na bardzo ładny.
- To my mieliśmy na góry czy wyspę? - spytał się Leo, patrząc na mapę.
Bo w sumie miał tam i to i to.

No pierwotny plan był...
- Mieliśmy iść na lodowe wyspy ale... gdzie jest bliżej?
Rzekł niebieskowłosy kierując się do sklepu odzieżowego. Kurtka z pewnością się przyda.

Po chwili byliście w odzieżowym.
- Raczej łatwiej dostępne... wyspy - powiedział Leo. - Góry są bliżej, ale niemożliwie ciężko dotrzeć. Zarówno powietrznie jak i lądowo - wyjaśnił.

No to wtedy... Corvis zaczął przymierzać jakąś kurtkę, ciepłą ale żeby ruchów nie krępowała.
- No to wyspy.
Rzekł zadowolony.
- Mają może państwo niebieską?
Spytał po chwili gdy, któraś mu się spodobała.

Po chwili dostałeś do obejrzenia szereg niebieskich kurtek. Leo wybrał sobie czarną. W koncu znalazłeś odpowiadającą Ci. Twój chłopak jeszcze powybierał dla was szaliki, czapki i ciepłe skarpety.
- W nocy jest tam -40 - powiedział. - A ja jako w połowie smoczy typ wole nie zmarznać - wzdrygnął się.

Jakby nie patrzeć Corvis też był wpół smokiem. Ale skarpety...? Już się od nich odzwyczaił, tak będą gnieść i uwierać.
- No dobra, to teraz możemy już iść?
Spytał w końcu chłopak.

- No - potwierdził Leo.
Po chwili ruszyliście w drogę.
- Wieczorem będzie statek a potem to już tylko zwiedzać sobie jedną z większych wysp - powiedział, patrząc się na mapę.

To statek... a to pójdzie szybciej niż by się można było spodziewać.
- W takim razie można zrobić mały trening w tym czasie.
Dawno treningu nie było, ze dwa dni jak nic. A szkoda bo by się przydał.

- Ale wtedy nie zdązymy... - powiedział Leo. - Na statku jest sala treningowa i do tego można powalczyć z innymi trenerami - powiedział.
Tak więc jednak musieliście iśc, bo następny rejs za tydzień.

No to szkoda. Corvis skinął głową smutno i ruszył w stronę portu.
- E tam walki, dawno walki normalnej nie miałem.
Powiedział w końcu chłopak rozglądając się za czymś ciekawym.

Nic ciekawego nie znaleźliście. W koncu dotarliście do portu i ledwo załapaliście się na statek. Był on bardzo duży i widziałeś na nim sporo trenerów. Jak się dowiedziałeś statek zawozi ich po kolei w różne miejsca. Na pewno na nudę nie będziesz mógł tu narzekać.

Uf... ledwo. No to teraz trzeba znaleźć plac treningowy albo cokolwiek innego.
- Mieliśmy farta.
Stwierdził w końcu Corvis i odetchnął z ulgą.

Leo kiwnął głową.
- Mega farta - powiedział.
Po chwili na niższym piętrze znaleźliście ogromną halę w porządną wentylacją, gdzie ćwiczyły pokemony. Była nawet siłownia dla nich.

Siłownia. To fajne ciekawe czy mają bieżnie i te takie wodne, w której ryby pływają pod prąd. Będzie cudnie i jeszcze może jakieś przesuwanie ciężarów, super. Corvis wypuścił wszystkie swoje pokemony, nawet mewa. A co tam niech się patrzą.
- Czas na trening.

Było tu coś dla każdego w pokemonów. Jak się okazało, był tu jakiś trener z... Landoriusem! Poke-dżin wyglądał naprawdę świetnie.
- Ale fajna legenda - powiedział Leo, patrząc się na stwora.

Właściwie co to jest. Szybki skan z ciekawości.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
Stwierdził corvis i rozstawił pokemony po urządzeniach.

Cytat :

Nr w Dexie: #645
Nazwa: Landorus
Charakter: Poważny pokemon, bardzo wierny swojemu trenerowi. Lubi także pomagać innym w potrzebie.
Typ:
Lvl: 61
Ataki: Jak na lv., wszystkie TM,
Zdolność: Sand Force

- Ja też - powiedział Leo.
Jak zauważyłeś wokół trenującego pokemona zgromadziło się sporo ludzi.

E tam. I tak szpetny. Corvis postanowił poświęcić swoją uwagę własnemu treningowi. Pokemony z nogami na bieżnię, remoraid do "wodnej bieżni", castform ciężary a Mew drain punch i mega punch na worku treningowy.