Patrix i Saffari

Snivy dobrze zrobiłeś, że go tak daleko wyrzuciłeś. Szkoda, że przez tego sowo podobnego pokemona nie widać już żadnych pokemonów. Ale cóż idziemy dalej. Znów szedłem przed siebie i szukałem jakiś mi nie znanych pokemonów. Patrzyłem też do góry czy jakieś pokemony nie latają nad powierzchnią koron drzew.

Niestety jak na złość pokemony się pochowały i żadnego nigdzie nie słyszałeś a co dopiero widzieć. Snivy był już chyba zmęczony bo przystał na chwilę pod drzewem i chyba chciał się napić.

Skoro Snivy był zmęczony, ja też już się zmęczyłem więc postanowiłem zatrzymać się pod rozległym drzewem z wielką koroną. Gdy już przy takim drzewie usiedliśmy zacząłem poszukiwania w plecaku butelki z wodą. Gdy już mój pokemon się napoił to wypiłem trochę tej wody. Ten odpoczynek był dobrym pomysłem.

Gdy tak siedzieliście, i leniuchowaliście, twój Snivy przytulił się do ciebie i niemal od razu zasnął. Szybki jest ... Ty, siedząc tak i rozglądając się, zjadłeś coś dobrego i również czułeś że dopada cię sen.

No w sumie chwila snu nie zaszkodzi. Po dosyć ciężkim dniu trzeba trochę odpocząć. Położyłem się na całej długości przy drzewie i się kimłem. Jedną ręką trzymałem mojego Snivy'iego.

Po chwili odleciałeś do krainy snów. Śniło ci się stado Tauros'ów, które biegły w twoją stronę a ty przed nimi uciekałeś. W pewnym momencie twój Snivy swoim pnączem podstawił ci ''haka'' i upadłeś a Taurosy się na ciebie rzuciły z rogami ... Wstałeś. Niewyspany szturchnąłeś Snivy który także ledwo co się podniósł.

Gdy wstałem ledwo przytomny, obudziłem Snivy'ego. Porozglądałem się wokoło siebie wyszukując wzrokiem pokemonòw. Spojrzałem w niebo chcąc sprawdzić czy jest dzień czy noc. Jeśli nie było go widać to poprosiłem Snivy'ego żeby wspiął się na drzewo i sprawdził porę dnia.

1. Promienie słońca przebijały się jakoś przez zagęszczone drzewa i krzewy, które tworzyły jakby kopułę. Także stwierdziłeś że musi być jakoś rano-południe. Znów usłyszałeś odgłosy pokemonów ale jakby ucichły.

No to trochę sobie pospaliśmy, ale to ciągle za mało. Ale jak już jesteśmy na nogach no to nie ma co trzeba ruszyć dalej. Starałem się znaleźć tą drogę gdzie przed chwilą usłyszałem głosy pokemonów.

2. Snivy szybko się ogarnął i był gotowy do drogi nim ty zrobiłeś cokolwiek. Poganiając cię, twój pokemon ruszył pierwszy, a ty wlokłeś się za nim powoli. Po jakimś czasie takiej wędrówki, nagle Snivy zniknął. Tak z niczego zniknął, zapadł się pod ziemię. Gdy przybiegłeś w to miejsce, nic podejrzanego nie zauważyłeś. Dziwne.

Na początku gdy mój pokemon zniknął myślałem, że robi sobie że mnie jaja. Jednak gdy podszedłem w miejsce tajemniczego zniknięcia Snivy'iego nic podejrzanego nie zauważyłem, przynajmniej na początku. Zacząłem chodzić po najbliższych krzakach szukając mojej zguby.
~Przecież on nie mógł tak sam z siebie zniknąć. Gdzie on może być?

3. -Hahahaha ! Szukasz swojego pokemona dziecino ? Tutaj jest ! Hahahahah ! - nagle usłyszałeś czyjś głos dobiegający się z góry. Gdy spojrzałeś w tamtą stronę, ujrzałeś na gałęzi z 10 metrów od ziemi, człowieka który trzymał twojego Snivy w klatce.

~Boshe znowu oni. Ile was tu jest? A tak wogóle to dodawaj mojego pokemona!
Szukałem jakiej kolwiek pomocy, która może mi pomóc. Spróbowałem jakoś dostać się w to miejsce gdzie znajdował się porywacz mojego pokemona. Zapewne mój Wurmple znowu będzie chciał się wykazać co mi nie będzie przeszkadzać. Każda pomoc mile widziana.

4. -Mam ci go oddać ? Nie rozśmieszaj mnie. Nie po to go porywałem żeby ci go zwracać. Narazie ! - krzyknął i zaczął uciekać z drzewa na drzewo. Niesamowicie sprytny ten członek zespołu r.

~Dobra Wurmple pokaż się! Użyj String Shot aby uwięzić tego członka zespołu r w swojej sieci. Jeśli w go nie trafisz to się nie martw i próbuj dalej!
Ja postanowiłem gonić go po drzewach. Spróbowałem wejść na takie, które ma dość nisko gałęzie żebym dzięki nim mógł dostać się wyżej i wkońcu zacząć gonić tego porywacza.

5. Porywacz pokemonów zaczął uciekać po gałęziach, przeskakując z drzewa na drzewo. Twój Wurmple stojąc ci na barku strzelał String Shot lecz nie mógł trafić. Biegłeś, i w końcu dogoniłeś go, stojąc pod drzewem na którym przystanął odetchnąć. Ty też byłeś zmęczony lecz Wurmple jako jedyni w pełni siły, zaczął ostrzał String Shot. Porywacz chciał uciekać lecz dostał String shotem i spadł z drzewa lądując -na jego szczęście- w krzakach. Chyba nic mu nie było bo zaraz się podniósł lecz ty zdołałeś chwycić klatkę z Snivy który wylądował miękko na czaszce wrogiego gościa.

Gdy go wkońcu dorwaliśmy, mogłem wyciągnąć mojego Snivy'iego z klatki. Wurmple'owi kazałem użyć jeszcze kilka razy string shot na tym porywaczu. Po tych komendach podziękowaniem Wurmple'owi i wrócił do balla. A tego kolesia z zespołu r chciałem zanieść prosto do strażnika.

-Co się tu wyprawia ? - po uwolnieniu Snivy i w chwili gdy miałeś zaprowadzać mężczyznę do strażnika, odezwał się nagle żeński głos. Odwracasz się i widzisz:

Która automatycznie wezwała swojego pokemona:

-Nie można ci powierzyć żadnej misji James ? Jesteś aż tak nieudolny ? - powiedziała kobieta.
-Oddaj grzecznie swoje pokemony bo inaczej mój Ekans ukłuję cię trucizną, a tego byś nie chciał. - powiedziała tym razem do ciebie.

~I Co jeszcze? Może frytki do tego? Za nic wam nie oddam moich pokemonów, możecie o tym wręcz zapomnieć
Ile ich tutaj jeszcze jest? Zadałem sam sobie pytanie w myślach. Ile jeszcze będzie użerania z tymi typami. Mam nadzieję, że ten las nie jest od nich przepełniony.

7. Dziewczyna która przedstawiła się jako Jessie, kazała Ekansowi cię zaatakować lecz ... jakby to powiedzieć. Deja vu. Arcanine który pojawił się znikąd, szybko znokautował obu trenerów i ich pokemony, i już ruszał do ciebie lecz nagle usłyszałeś głos.
-Zostaw go ! On nie jest wrogiem. - ujrzałeś strażnika który zatrzymał swojego pokemona i podszedł do ciebie.
-Znów się spotykamy ! Dziękuję ponownie. Uratowałeś nasz zakład po raz drugi ! Proszę, o to nagroda. - powiedział i dał ci Jajo Pokemona !!! Po czym powiedział że się spieszy i zniknął z zespołem R.

Byłem ucieszony widokiem Arcanine'a lecz nie wiedziałem dlaczego chciał mnie zaatakować. Ale gdy usłyszałem znowu głos strażnika poczułem się bardziej bezpieczny. Gdy otrzymałem od strażnika jajuszko byłem mu bardzo wdzięczny. Po tych wydarzeniach ruszyłem w dalszą drogę poszukując pokemonów. Czy to jakiś dziwnych odgłosów.

Strażnik zanim zniknął powiedział że to jajo jest już w fazie wyklucia, więc za dzień czy dwa powinien z tego wyjść mały pokemon. Nie chciał jednak zdradzić co to za pokemon, lecz z uśmiechem na ustach powiedział - nie pożałujesz. Po jakimś czasie wędrówki, zrobiło ci się trochę zimno.

A więc to jajko niedługo się wykluje. Jestem bardzo ciekaw co to za pokemon skoro strażnik powiedział, że nie pożałuje. Chłód mi nie przeszkodzi w mojej dalszej podróży. Nie zwracając na tą pogodę uwagi ruszyłem dalej.

Ruszyłeś więc w dalszą drogę, lecz mimo że się starałeś nie trząść, to i tak trząsłeś się z zimna aż ci się zęby stukały. Podobno jajka trzeba trzymać w ciepłej temperaturze bo można uszkodzić pokemona. Czytałeś to kiedyś w jakimś czasopiśmie, ale nie przypominałeś sobie w jakim.

Jajko włożyłem pod bluzę i tuliłem je do siebie. Idąc coraz dalej było mi coraz zimniej więc postanowiłem, że zatrzymię się gdzieś i posiedzę chwilę. Snivy'emu powiedziałem żeby też się wtulił w to jajuszko. Nie wiedziałem skąd się zrobiło tak nagle zimno.